ROK 1934

Z powodu panującej w Małopolsce powodzi Marsz w 1934 roku został odwołany

„Strzelec” 1934, nr 33 z 19 VIII, s. 6–8.

HISTORJA REGULAMINU DZIESIĘCIU LAT MARSZU SZLAKIEM KADRÓWKI

(Dokończenie)

Przełomową datą w regulaminie MSK to regulamin roku 1929. W regulaminie tym skasowano zupełnie bieg drużyn.

Od tej chwili, mimo początkowego sarkania zawodników zaczynają drużyny maszerować, mając jednak ciągle w pamięci wynik jak najlepszy, nie obywa się to bez podbiegania mniej czy bardziej umyślnego, byle tylko uzyskać jak najlepszy czas marszu. W dwa trzy lata jednak później marsz wchodzi w nogi zespołów, a za parę lat żaden z zawodników nie będzie przypuszczał, że kiedyś 128 kim. trasę marszu od Krakowa do Kielc przebiegano całą drużyną truchcikiem…

Ważną zmianą tego regulaminu to podział zespołów na cztery zasadnicze grupy, z których trzy pierwsze utrzymały się do dnia dzisiejszego. Podzielono tedy drużyny na kategorje: A — wojskową i KOP., B — członków PW, PP, Straży Granicznej i klubów sportowych w wieku od lat 20 — 22, C — jak B tylko w wieku powyżej23 lat, D —, jak ktoś swego czasu się wyraził „dziadów”, w wieku powyżej 32 lat. Takiej jednak kategorji praktycznie nie notowano, i jakkolwiek bywały na marszu chłopy starsze — to jednak były to wypadki bardzo rzadkie — a zawodnicy ci pełnili przeważnie funkcje dowódców drużyn.

Do nowości regulaminu roku 1929 należy również wprowadzenie paragr., pozwalającego na kończenie marszu w 10 zawodników, a nie koniecznie, jak poprzednich lat w 13tkę. Jeden z ’ nowych przepisów zabraniał również noszenia w ramach zespołu cudzego ekwipunku, jak też noszenia chorych zawodników. Przepis ten właściwie w chwili kiedy dozwolono na przebywanie do mety w 10 nie miał specjalnego zastosowania, a widoki niesionego na plecach przez trzy etapy marszu, okulałego lub chorego zawodnika jako tego trzynastego, znikły na zawsze z trasy marszu. Bo też drakoński przepis kończenia marszu koniecznie bez żadnych strat był naprawdę groźny. Najlepsze zespoły padały już nieraz w pierwszym dniu jego ofiarą, gdy nieszczęście chciało, że któryś z zawodników poważnie zaniemógł.

regulaminem prawa usuwania zawodnika z zespołu, jeśli dalszy marsz zagraża jego życiu.

Następny regulamin r. 1930 wprowadza, jako najważniejszą nowość i to bardzo, jak później się okazało konieczną strzelanie na dystansie 100 mtr. do dwu sylwetek – popiersi. Drużyna oddaje dowolną ilość strzałów w ciągu jednej minuty.

Poza tem wielką innowacją można nazwać tendencję do skrócenia długości marszu na czas do dwu tylko etapów, a to drugiego i trzeciego, przy ustaleniu, że pierwszy etap Kraków — Miechów jest niejako etapem kwalifikacyjnym, który trzeba przebyć w wyznaczonym czasie 9 min. na 1 km. A więc w rezultacie dwa etapy marszu na czas plus strzelanie zaliczane do ogólnego wyniku marszu. Był to wielki wyłom na korzyść zdrowia uczestników marszu, tem bardziej, że jak doświadczenia wykazały, pierwszy etap dla marszu był zawsze najcięższy, a to ze względu na przemęczenie podróżą, niewyspaniem przed marszem w Krakowie.

Wspomnieć też musimy o dużej, nieludzkiej, a jednak koniecznej innowacji — oplombowania nadgarstków zawodników. W poprzednich marszach dzięki niezdrowej ambicji sportowej, dążącej nieczystemi sposobami do zwycięstwa, zdarzała się niejednokrotnie zamiana zawodników podczas trzydniowego marszu bądź to na etapach bądź też podczas samego marszu. Z plagą tą trudno było sobie dać radę. Czyż można było całą drużynę fotografować i ustalać codziennie, kto przybywa do mety? Przecież to setki chłopa maszerowały! Wzięto się więc na sposób. Oplombowano nadgarstki dając na garstkę sznureczek i plombę. Ale nawet przy takim sposobie zdarzały się nadużycia. Szyto sznureczki plombowe, podpychając pod plombę, moczono sznurek, by łatwiej zszedł z ręki, plombowano, przy nieostrożnem plombowaniu, trochę na zapas podstawionych zawodników, byli poszukiwani zawodnicy o dziwnie wiotkich dłoniach, którym każdy sznurek najsilniej ściśnięty schodził z ręki, w razie potrzeby, jak fakirom, po prostu czarowano… Jedynie bezwzględnym dyskwalifikacjom złapanych na zamianie zawodników drużyn, oraz coraz łagodniejszym wymogom marszu należy zawdzięczać, źe ostatnie trzy lata nie przyniosły żadnej dyskwalifikacji zespołów za zamianę zawodników. Po zatem podkreślić musimy duży wzrost przymusowemi początkowo środkami podciągniętej moralności sportowej!

Rok 1931 dzieli kategorje p. w. wyraźnie na przedpoborowych od lat 18 — 21 oraz na grupę ponad 21 lat.

Wprowadza się szereg dłuższych odpoczynków na szlaku marszu, dając możność regulowania ich ilości — komisji marszowej w zależności od temperatury dnia.

Podstawą do zgłaszać na marsz główny staje się ściśle przeprowadzona eliminacja okręgowa na zasadach MSK ze strzelaniem. Od zawodników wymagana jest OS III kl. Czas etapu pierwszego, który nadał maszeruje się na określony czas, zostaje przedłużony do 8 godzin 4 minut tj. 11 minut na 1 km. W obliczeniu zostaje wprowadzona specjalna tabelka obliczeniowa, która do dnia dzisiejszego ma zastosowanie.

W roku 1932 ograniczono marsz na czas dla kategorji najmłodszych zespołów tylko do 17 km., a to od strzelnicy w Tokarni do Kielc. Pozostałe kategorje, maszerują na czas dwa ostatnie etapy. Tak, więc 18—21 latki przemaszerowują dwa i pół etapów tylko na określony czas, unikając przez to nadmiernego długotrwałego wysiłku, niezbyt temu wiekowi odpowiedniego.

Dalsze ograniczenie wysiłku marszowego na czas wprowadzono w roku 1933, ustalając marsz dla grupy wojskowej i pw starszej tylko do ostatniego etapu na czas, pozostawiając grupę najmłodszą jak w regulaminie z r. poprzedniego.

Regulamin obecnego marszu pozwala ponadto oddać podczas marszu karabin do niesienia towarzyszowi z zespołu, nie liczy ani punktów dodatnich ani ujemnych za przybycie do mety więcej niż w 10 zawodników, wzgl. za straty zawodników, a lekarz marszu ma decydujący głos w ścisłej komisji sędziowskiej.

Jak więc widzimy ewolucja regulaminu, jakkolwiek odbywała się dosyć długo, dała wyniki życiowe, a marsz w dzisiejszej formie daje doskonałe rezultaty i sportowe i co głównie ważne jest, wychowawcze.

Niezawodnie jednego brakuje jeszcze, będzie to jakieś w przyszłości obciążenie. Mamy jednak nadzieję, że do tego przyjdzie i. to niedługo i na tem powinny się zakończyć ciągłe doskonalenia regulaminu.

Jak wielki postęp zrobiła „Kadrówka” mogą powiedzieć tylko ci, którzy obserwowali ją od początku. Z mgławicy doświadczeń nieraz przykrych — wyłonił się marsz, będący wyrazem tężyzny fizycznej i silnej woli kroczących historycznym szlakiem dziarskich zespołów wojskowych, strzeleckich oraz innych stowarzyszeń pw.

Mistrzowie Kadrówki.

Grupa wojskowa:                                                    grupa pw

1924 —                                                                ZS Przemyśl

1925 —                                                                ZS Orlęta Kraków

1926 27 pp. Częstochowa                                    ZS Orlęta Kraków

1927 42 pp. Białystok                                          ZS Krasnystaw

1928 21 pp. Warszawa                                         ZS Lublin

1929 33 pp. Łomża                                               ZS Orlęta Krakow

1930 8 pp. Lublin                                                 ZS Lublin

                                          gr. mł.                         gr. st.

1931 30 pp. Warszawa     Orlęta                          ZS Poznań   

1932 30 pp. Warszawa      ZS Powązki               ZS Poznań

1933 30 pp. Warszawa      ZS Powązki               ZS Poznań

Mistrzostwo w strzelaniu kadrówkowem:

gr.wojskowa                                     gr. st. pw :

1930: 8 pp Lublin                              1930 —

1931: 30 pp  Warszawa,                     1931 — ZS Poznań

1932: 30 pp  Warszawa,                     1932 — ZS W-wa-Powązki

1933: 74 pp  Lubliniec                       1933 — ZS Poznań-Miasto

grupa mł. pw:

1930 — Siedlce, 1931 — ZS Poznań, 1932 — ZS Poznań, 1933 — ZS Grodno

Mistrzostwo zespołowe okręgów ZS

1930 — okręg Kraków,

1931 — okręg Łódź,

1932 — okręg Kraków,

1933 — okręg Lublin,

Definitywnie zostały rozegrane dotychczas po trzykrotnem zdobyciu, niekoniecznie kolejnem, następujące nagrody: „Puchar Pana Prezydenta RP“ — 30 pp Warszawa, 1933. „Maszerujący Strzelec” nagroda Pana Marszałka J. Piłsudskiego — Zw. Strzelecki Poznań, 1933. „Legjonista” nagroda Zw. Zw. Sportowych — Orlęta Kraków, 1931. „Waza Marmurowa Komitetu Obywatelskiego”, Kielce, Orlęta, Kraków 1929. „Obraz batalistyczny”, Min. Komunikacji — 30 pp Warszawa, 1933. „Waza gości zagranicznych” — Orlęta Kraków —1930.

M. Kurleto.

Strzelec : organ Związku Strzeleckiego. R.14, 1934, nr 39

l-SZY WIELKI STRZELECKI RAID MOTOCYKLOWY

(Od naszego wysłannika)

W cichych uliczkach kieleckich huczą przeraźliwie motory. Podskakując po wybojach i „kocich łbach“, pędzą śmigłe motocykle. Kilkaset maszyn z całej Polski napełnia rozgwarem spokojne zazwyczaj Kielce. Zaciekawieni mieszkańcy starego grodu patrzą z zainteresowaniem na barwiące się na wszystkich maszynach zielono – biało – czerwone strzeleckie proporczyki.

Ciągną z hałasem rankiem 16 września maszyny zawodników, biorących udział w rajdzie motocyklowym, organizowanym przez strzeleckie kluby motocyklowe z Warszawy, Kielc i Krakowa na historycznym szlaku Kadrówki: trasie Kielce — Jędrzejów — Miechów — Kraków. Tym samym szlakiem, tylko w odwrotnym kierunku, maszerowała w historycznych dniach sierpniowych 1914 roku I Kompanja Kadrowa pod wodzą ob, Zbigniewa, obecnego gen. bryg. Tadeusza Kasprzyckiego.

Piękny wyczyn sportowy, nawiązujący do drogiej każdemu tradycji pierwszych walk legjonowych, ściągnął na start w Kielcach imponującą liczbę, ok. 200 motocyklów. Zjechali się na raid strzelcy z całej Polski. Obok Warszawy, Kielc i Krakowa, spotykamy zawodników z Wilna, Lwowa, Poznania, Łodzi, Bydgoszczy, Lublina Śląska, Pomorza. Przybyli strzelcy z oddziału motocyklowego w Gdyni. Spośród zespołów klubowych wyróżnia się zgrana drużyna gdańskiej „Gedanji”.

Tubylcy mogą dowoli podziwiać zgromadzone na rynku maszyny. Stoją one we wzorowym porządku, ustawione drużynami po trzy motory w kolejności startu. Zwłaszcza barwnie wygląda licznie i dobrze zorganizowana grupa kielecka, przybrana w rzucające się w oczy jasno-zielone berety. Wszędzie widać białe strzeleckie orzełki, rozpinające dumnie skrzydła na czerwonej tarczy.

Z domów powiewają strzeleckie sztandary, igrając w porannem słońcu. Nad rynkiem unoszą się roje gołębi, wypłoszonych serjami nieustannych salw motorów. W oknach kamienic pełno publiczności, która oblepiła chodniki rynku i przyległe ulice. Porządek panuje wszędzie wzorowy. Wszyscy oczekują z niecierpliwością godziny startu. Wreszcie zbliża się ósma. Drużyna opatrzona wielką jedynką, przy mocowaną na plecach, robi gorączkowo ostatni przegląd. Motory pracują jak złoto. Ekwipunek w porządku. Kierowcy i załoga dobrej myśli. Można jechać. Trzy motocykle stoją „pod gazem” na linji startu. Dowódca drużyny wpatruje się bacznie w chorągiewkę startera. Niemały spotyka „jedynkę” zaszczyt, gdyż funkcję honorowego startera pełni tu wicemin. ob. Piasecki. Wreszcie chorągiewka spada w dół. Jazda! Trzy motocykle wyskoczyły ze startu gwałtownym susem. zahuczały w uliczce i żegnane brawami, zginęły za zakrętem, Za chwilę staje na starcie druga, trzecia, czwarta drużyna. Jest ich ilość niemała, gdyż widzimy gdańszczan, opatrzonych numerem 91.

Zostawiamy startujących i jedziemy na trasę. Załadowawszy się, po przezwyciężeniu rozlicznych tarapatów, w krakowską ciężarówkę, gdzie „prasa” zmuszona była obijać swe boki o bańki z benzyną, skrzynki i zdefektowane motocykle, ruszamy z rynku. Pocieszamy się, jak w bajeczce o lisie i winogronach, że zawsze lepsza taka jazda niż „triumfalne” pozostanie na rynku kieleckim, co już poważnie groziło przedstawicielowi „Strzelca”. Mijamy w rekordowem tempie ulice Kielc i wypadamy na szosę. Białą jej wstęgą toczą, się szybko mgliste obłoki spowici w tumany białego, wapiennego kurzu. To wyrywają naprzód, głodni przestrzeni zawodnicy. Drużyny starają się na ogół jechać razem. Zawsze daje to możliwość wspólnego prędszego usunięcia defektu, a zresztą skoro się jest jedną drużyną, to należy się trzymać — w myśl słusznych zasad starych legjonowych „sitwesów” — w kupie.

Wpatrzeni w linję trasy zawodnicy nie mają czasu na zbędne rozglądanie się dookoła. A szkoda. Po obu stronach szosy rozkładają się bowiem wyjątkowo malownicze wzgórza, pokryte ciemną zielenią lasów, pełne uroczych jarów i parowów. Niema jednak czasu na podziwianie. Przelotny rzut oka na malujące się dumną sylwetą na tle nieba ostre zarysy ruin zamku chęcińskiego, potem przejazd ulicami Chęcin (zaciekawione, lecz karnie stojące tłumy), pokonanie serpentyn, wiodących zboczami zamkowej góry, jeszcze kilometr białej, zapylonej szosy i motor zmienia swój wytężony rytm, a hamulce zgrzytają. Stop! Strzelnica na Tokarni.

Kierowcy porzucają maszyny i biegiem ruszają ku sędziowskiemu stolikowi. Już mają w ręku po dwie paczki nabojów i biegną ku odarniowanym stanowiskom. Na zalanem słońcem polu ciemnieją niewielkie popiersia. Na stanowiska! Sygnał trąbką: padają pierwsze strzały. Trzeba uważać, aby celnie ulokować w ciągu 90 sekund swoje dziesięć pocisków w oddalonych o 100 m. celach. Drżą zmęczone wysiłkiem kierowania ręce. Zachodzą łzami pełne kurzu, zaczerwienione oczy.

Sędziowie ogłaszają bez zwłoki wyniki strzelania. Są one najbardziej różnorodne. Od doskonałych do przeciętnych i zupełnie kiepskich. Niejeden z wyśmienitych motocyklistów okazuje się tutaj marnym strzelcem i — odwrotnie. Dla Strzelca nie wystarczy tylko umiejętność dobrej jazdy. Dlatego też kierownictwo zawodów ograniczyło maksymalną szybkość do 40 km. na godzinę, wprowadzając jednocześnie strzelanie i szkicowanie. W ten sposób rozwija się wśród strzelców motocyklistów konieczną wszechstronność.

Po odstrzelaniu, drużyny co rychlej dosiadują maszyn i ruszają w dalszą drogę. Jedzie z niemi i nasz samochód. Zaczynamy spotykać pierwszych maruderów. Na skraju szosy stoi motocykl. Obok uwija się zaaferowana załoga Psia krew — defekt!… Umiejętność techniczna i znajomość maszyny przezwycięża jednak złośliwy pech. Po usunięciu uszkodzenia pozostaje jedynie dodać solidnie gazu i nadrobić utraconą szybkość.

Szosa rozprostowuje swe zakręty i biegnie prosto białą wstęgą, opadającą i wznoszącą się łagodnie na fałdach wzgórz i zagłębieniach dolin.

Mijamy Jędrzejów. Na rynku tłumy ludzi. Porządku pilnują strzelcy, widocznie przejęci swą odpowiedzialną funkcją. Na szosie za miastem huczą motory. Kolejność numeracyj powoli się zmienia. Niższe numery spotykamy na dalszych miejscach. Lepsze maszyny i lepsi kierowcy wyrywają się naprzód. Mijamy starą osadę Wodzisław, bierzemy na samochód pięknego krakowskiego „Ariela” ze złamanym tłokiem, pokonywamy serpentyny wzgórz pokrytych wyjątkowo pięknym starym borem pod Książem Wielkim i dojeżdżamy do Miechowa. Miasto w odświętnej szacie. Naturalnie moc pełniących służbę strzelców. Wszyscy witają entuzjastycznie przejeżdżających zawodników.

Na szosie za miastem wre w dalszym ciągu zacięty bój. Trzymające się w kupie drużyny wyrywają naprzód. Twarze kierowców, przysypane białym wapiennym pyłem, tworzą szarą maskę. Oto już i małe Słomniki, znane z patrjotycznego powitania wkraczającej Kadrówki. Zbliżamy się do Michałowic, dawnej granicy zaborów austrjackiego i rosyjskiego. Tu 6 sierpnia I Komp. Kadrowa zwaliła słup z orłem rosyjskim. Punkt obowiązkowego szkicowania. Zawodnicy pracują zawzięcie. Wielu z nich leży na polu, rysując w szkicownikach polowych. Nie ma rady, trzeba zdać praktyczny egzamin z terenoznawstwa.

Jeszcze trochę wybojów i gładki odcinek asfaltu pod Krakowem. Szybka jazda ulicami miasta. Z daleka widoczny napis: meta. Rajd motocyklowy Kielce — Kraków skończony. Piękna impreza, bijąca swą masowością wszelkie inne, świadczy, że i na polu przystosowania sportu motocyklowego do zadań obrony kraju Związek Strzelecki kroczy na przodującem. miejscu. Na mecie w Oleandrach, skąd wyruszyła ongiś I Kadrowa, tłumy ludzi. Wita zawodników ob. Komendant Główny ZS ppłk. Frydrych. Wszyscy podziwiają białe mury wspaniałego gmachu im. Marszałka Piłsudskiego, siedziby Okręgu krakowskiego ZS. Bieg w doskonałej formie ukończyły niemal wszystkie drużyny, co świadczy o należytem przygotowaniu technicznem i umiejętnościach strzeleckich biorących udział w rajdzie zawodników.

Po południu odbyła się w Sowińcu pod Krakowem piękna uroczystość u stóp będącego w budowie kopca Marszałka. Przywieziona przez strzelców z całej Polski ziemia z pobojowisk symbolizowała łączność ideową z tradycją walk legionowych oraz była wyrazem hołdu strzeleckiego dla nieśmiertelnego czynu Wodza. Całkowity sukces pierwszego rajdu motocyklowego szlakiem Kadrówki każe przypuszczać, że ta pięknie pomyślana impreza rozrośnie się w latach przyszłych jeszcze bardziej imponująco. Pierwsza próba w dniu 16 września udała się całkowicie.

St. Smól.