ROK 1936: XII Marsz Szlakiem Kadrówki

                 Strzelec : organ Związku Strzeleckiego. R.16, 1936, nr 32

                     NA SZLAKU XII MARSZU SZLAKIEM KADRÓWKI

                                        W PRZEDEDNIU KADRÓWKI

Dorocznym zwyczajem cały Kraków obchodził uroczyście dzień poprzedzający rocznicę wymarszu I-szej Kadrowej, Miasto zostało udekorowane chorągwiami o barwach państwowych i miejskich, dookoła starego ratusza wznoszą się maszty z powiewającymi flagami strzeleckimi, a przed domem strzelecko-legionowym w Oleandrach widnieje długi szpaler masztów z flagami o barwach strzeleckich.

Właściwe uroczystości święta organizacyjnego ZS rozpoczęły się o godz. 19-tej na Rynku Głównym, gdzie na odwachu mieszczącym się w starym ratuszu została uroczyście, po odegraniu pobudki strzeleckiej i I-szej Brygady, zaciągnięta warta strzelecka z Krakowskiego Szwadronu Konnego ZS.

W uroczystości tej wzięły udział kompanie honorowe ZS oraz wszystkie drużyny zawodnicze, zgłoszone do Marszu Szlakiem Kadrówki. Po zaciągnięciu warty oddziały strzeleckie i zgromadzona publiczność uformowały długi pochód, który przy blaskach płonących pochodni, w zmroku zapadającego wieczora, podążył do Oleandrów.

W Oleandrach oddziały wszystkie ustawiły się w dużym czworoboku, w pośrodku którego wznosił się wysoki, symboliczny stos.

Zbliża się godzina 20-ta, Pośrodku czworoboku widać grupę władz organizacyjnych z Ob. Prezesem Zarządu Głównego Mec. Paschalskim i Komendantem Głównym Ob, Ppłk. Frydrychem oraz władze Okręgu Krakowskiego z Ob. Prezesem Rzadkiewiczem, Wiceprezesem Mjr. Millim i Komendantem Okręgu Kpt. Stasiakiem na czele.

Przy dźwiękach I-szej Brygady na wysoki maszt wznosi się powoli flaga organizacyjna. W tym momencie żołnierz I-szej Kadrowej, który z tego właśnie miejsca przed 22-laty wymaszerował z I-szym Oddziałem Wojska Polskiego, Komendant Główny ZS Ob. Ppłk. Frydrych zbliża się do stosu i wśród powszechnej ciszy i skupienia wznieca ten symboliczny ogień, pełnej gotowości strzeleckiej w służbie Ojczyzny. Następnie Komendant Okręgu Ob. Stasiak odczytuje historyczny rozkaz Komendanta Piłsudskiego oraz okolicznościowy rozkaz Władz Głównych ZS. Zbliża się najbardziej podniosły moment uroczystości — apel poległych Kadrowiaków.

Padają nazwiska bohaterskich żołnierzy Komendanta padłych w realizacji Jego wielkie go wysiłku w walce o Niepodległość Polski. Z zamarłych w bezruchu szeregów strzeleckich, po odczytaniu każdego nazwiska, pada chóralna odpowiedź: „poległ na polu chwały”.

Stos jaskrawym, wysokim płomieniem oświetla ciemny czworobok strzelecki, a bijący z niego wysoko snop iskier wiatr wieczorny niesie w kierunku na Wawel gdzie w podziemnej krypcie spoczywa Ten, który z Oleandrów powiódł  strzelców do walki o Polskę…

Na mównicę wchodzi Ob. Prezes Paschalski, zwracając się do zebranych strzelców:

Staropolskim, czasów zamierzchłej słowiańszczyzny sięgającym, zwyczajem zapalamy znicze. Zapłonął ogień, symbol  życia i nieśmiertelności zarazem.

Jakżeż bowiem zniczów nie rozpalać wtedy, gdy stoimy w przeddzień jednej z największych rocznic Polski, rocznicy w ostatnim okresie walki o Niepodległość najważniejszej. Bo oto 22 lata wstecz, z wiary wielkiego Jasnowidza Polski, z Jego organizacyjnego wysiłku, ze straszliwej oporu nieznoszącej siły sugestii, która wiarą Wodza serca robotnika, chłopa i polskiego inteligenta potrafiła zapalić, powstał szalony, jakżeż jeszcze nieliczny oddział wojska, symbolizujący Polski Niepodległość.

Sędzia czynów ludzkich najsurowszy, a sprawiedliwy zarazem, Historia narodu nie będzie miała wątpliwości, że ci którzy z pod Oleandrów 22 lata temu wyruszali muszą być za pierwszych w armii polskiej żołnierzy uznani. W zestawieniu z siłami wojsk rzuconych na szalę dziejów przez ówczesne europejskie mocarstwa oddział ten reprezentujący przyszłą armię polską, był niepomiernie nikły. Jednakże siłą jego jak i Legionów była genialna intuicja Wodza, był stary „Warszawianki” refren żyjący w sercu każdego z tych, którzy na wojnę o Niepodległość Polski wyszli: …„kto zwycięża wolnym będzie, kto polegnie wolny już”.

Obywatele!

W zestawieniu z ilością ówczesnych legionistów Związek Strzelecki dnia dzisiejszego jest siłą kilkadziesiąt razy większą. Gdyby każdy z was, młodzi koledzy, i każdy z nas miał w sobie ciągle jeszcze tą samą tęsknotę do bohaterskiego wysiłku, do złożenia życia na ofierze Ojczyzny, do umacniania Polski — bylibyśmy w Polsce siłą nie do zwyciężenia; wojskowo i moralnie. Polska byłaby chyba najpotężniejszym w tych warunkach mocarstwem. Jak to bowiem historia legionów pokazała o zwycięstwie decydują nie tylko materialne zasoby, ale Wódz i ta siła z Wodza idąca, która w żołnierza się wciela, żołnierza wolą zwycięstwa zapała. Twórca armii polskiej, polskiej Niepodległości, Budowniczy polskiego Państwa, Strażnik polskiego honoru i najgłębszych Narodu wartości moralnych odchodząc z doczesnego padołu obywatela Generała Śmigłego- Rydza na Swojego powołał następcę. Jego bowiem pieczy armię, trud swego życia najkrwawszy, powierzył.

A teraz już od nas wszystkich zależy, czy w razie wojennej potrzeby, która w każdej chwili stać się sprawą życia może, pokażemy światu, że istnieje Polska z ducha Józefa Piłsudskiego, — Polska bohaterska, w której Polak honor i wielkość Ojczyzny ponad życie przekłada, czy też damy dowód, żeśmy wielkości legionów nie dorośli, nie wątpię, że to drugie się nie zdarzy, ale w przygotowaniu do tej wielkiej próby dziejowej wy, strzelcy, przednie zajmujecie szańce. Każdy z was zgodnie z określeniem Naczelnego Wodza powinien być „Polakiem odpowiadającym potrzebom dzisiejszej chwili i dzisiejszej sytuacji w jakiej Polska się znajduje!”

Wy wiecie, narody się zbroją, bogate i mniej zasobne rzucają olbrzymie sumy na potrzeby wojsk. Polska nie może pozostać w tyle pod żadnym względem, za swoimi sąsiadami. Siła naszej armii musi być dla was wszystkich naj ważniejszym probierzem, przy rozważaniach jakiegokolwiek zagadnienia, które powstają. Nie może nie być dla armii pieniędzy, nie może nie być środków materialnych na cele nawet poboczne, ułatwiające pracę armii, nie wolno nikomu, kto do imienia dobrego Polaka chce mieć prawo ze świąt poświęconych wielkim wspomnieniom czynów wojskowych armii polskiej, czy poszczególnych Polaków czynić przedmiotu politycznych przetargów.. Bo wtedy powstaje niebezpieczne dla śmiałka pytanie, z kim odbywa się przetarg. Czyżby z Polską. Polska takich przetargów nie znosi, Polska Józefa Piłsudskiego zna tylko jedno zagadnienie swojej mocarstwowej dzisiaj potęgi, w  pierwszym rzędzie potęgi swojej armii.

Wszystko, co u obcych obserwatorów mogłoby podrywać poczucie niezłomnego stania narodu przy armii, musi być uważane za działanie przeciwko Polsce.

A gdyby was pytano, młodzi przyjaciele, jakie zawołanie ideowo – Społeczne niesiecie w swoich żołnierskich tornistrach, macie odpowiedź gotową. Nie niesiecie programów pisanych; legitymujecie się, jak cały Związek Strzelecki życiem Józefa Piłsudskiego i jego najbliższych współpracowników. Tradycją łudzi, którzy przemierzali więzienia zaborcze krwawili łub ginęli na polach walk o Polskę, a pracę uznali za podstawę frontu narodowej obrony. Możecie poza tym wątpiącym odpowiedzieć, Polska to my, my, którzy chcemy być szańcem obronnym Narodu. Bo w pierwszym rzędzie ci, którzy chcą być Polski rycerzami, a dla których testament Wielkiego Marszałka jest zrębem Polski nietykalnym, o Polsce decydować mogą i będą.

Wy młodzi chłopcy w przyszłości do nich należycie, jeżeli zrozumiecie wielkość spadku przekazanego wam przez Związek Strzelecki, jeżeli staniecie się dobrymi Strzelcami. Bo dobry Strzelec nie może nie być dobrym obywatelem kraju.

Nieśmiertelnej pamięci Józefa Piłsudskiego wiekuista cześć i chwała.

Pan Prezydent Rzeczypospolitej niech żyje!

Niech żyje Naczelny Wódz Armii Polskiej buławy hetmańskiej Józefa Piłsudskiego spadkobierca gen. Edward Śmigły-Rydz.

Po przemówieniu Ob. Prezesa Oddziały strzeleckie i drużyny marszowe opuszczają Oleandry, by udać się na zasłużony spoczynek przed czekającym je jutro wysiłkiem marszowym.

NA 1-SZYM ETAPIE

Jest godzina 3.50. W szarej jeszcze od zmroku nocnego, cienistej alei Oleandrów stoi długi wąż drużyn marszowych, które po złożonym przez drużynowych przyrzeczeniu, i po wysłuchaniu okolicznościowych przemówień, szykują się do odmarszu. Na starcie w grupie władz strzeleckich widzimy Ob. Prezesa Paschalskiego wraz z Ob. Komendantem Głównym, delegatów łotewskich Aizsargów, przedstawiciela estońskiego Kaitseliitu, Kierownika tegorocznego marszu, Ppłk. Wójcickiego (Kierownika Okręgowego Urzędu WF. i PW. w Krakowie), żołnierza I-szej Kompanji Kadrowej i szereg innych przedstawicieli organizacji społecznych. Władze państwowe reprezentuje osobiście Wojewoda Krakowski Płk. M. Gnoiński. Przed domem Strzelecko-legionowym stoi długi szereg samochodów dyspozycyjnych Kierownictwa Marszu i jego funkcyjnych.

Punktualnie o godz. 4-tej startuje I-sza drużyna, na którą los wyznaczył reprezentantów 53 pp ze Stryja. Następnie, co minuta wyruszają pozostałe drużyny, których jest razem 20.

W bieżącym roku startują tylko 2 drużyny wojskowe: 53 pp ze Stryja i 3 psp z Sanoka; zmniejszyła się również ilość drużyn strzeleckich do 16-tu, co w dużej mierze przypisać należy trudnościom finansowym, jakich pokonania wymaga przygotowanie drużyny marszowej. W obecnym Marszu stworzono również nową kategorię drużyn, kategorię ,,D“, do której zaliczane są inne stowarzyszenia i organizacje poza Związkiem Strzeleckim.

Nowością Regulaminu XII Marszu jest wprowadzenie obciążenia w postaci tornistra lub plecaka o wadze 5 kg. Również zarządzono dłuższą przerwę w Marszu w Michałowicach, której celem jest umożliwienie drużynom wzięcia udziału w uroczystościach historycznych w miejscu przekroczenia granicy rosyjskiej przez 1-szą Kadrową.

Pierwszy punkt ‘odpoczynkowy zorganizowany został w Czerwonym Prądniku, dokąd wszystkie drużyny przybyły w dobrej formie i w dobrym nastroju. Następny odpoczynek był w Michałowicach, gdzie przy bramie triumfalnej witała strzelców licznie zgromadzona miejscowa ludność z okazale prezentującym się wójtem, znanym już dobrze starym marszowcom, a odznaczającym się poczciwym wyrazem twarzy i dużym medalem wójtowskim, wiszącym na mosiężnym łańcuszku na okazałym brzuchu Pana Wójta. Zawodników witała, jak zwykle z werwą grającą miejscowa orkiestra i straż ogniowa.

Po odpoczynku, drużyny oraz miejscowy oddział strzelecki i straż ogniowa ustawiły się w czworoboku dookoła masztu, wzniesionego w miejscu, na którym stały słupy graniczne obalone w 1914 roku przez Kadrówkę.

Ob. Komendant Stasiak złożył raport Prezesowi Zarządu Głównego, Komendantowi Głównemu oraz p. ppłk. Wójcickiemu, po czym w krótkich, żołnierskich słowach przemówił do zebranych, ob. Komendant Główny, który jako kadrowiak, w 1914 r. przez pobliskie wzgórza prowadził patrol ubezpieczający Kadrówkę po przekroczeniu granicy. Następnie; p. ppłk. Wójcicki, pierwszy trębacz Pierwszej Kadrowej przyłożył strzelecką trąbkę do ust jako symboliczny znak radosnego sygnału strzeleckiego po osiągnięciu ziemi polskiej, leżącej po drugiej stronie kordonu granicznego. W tym samym czasie na maszt została wciągnięta wielka flaga strzelecka, łopocząca głośno na porannym wietrze.

Po tej krótkiej, a jednak wyraźnej i nastrojowej w swej symbolice uroczystości, drużyny ruszyły ze startu w kolejności przybycia. Warunki marszu były na ogół bardzo sprzyjające, gdyż niezbyt gorący ranek znakomicie orzeźwiał chłodny wiaterek. Po niedawnych deszczach szosa była dla piechurów dość łaskawa i nie otaczała ich tumanami duszącego kurzu.

Na punkcie odpoczynkowym w Słomnikach czekały na zawodników długie rzędy butelek z herbatą i, z entuzjazmem przez strzelców powitane, paczki sucharów. Punkt odpoczynkowy był, jak zwykle, bardzo starannie przygotowany, a miejscowa ludność licznie zgromadzona przy bramie triumfalnej burzliwymi oklaskami witała wkraczające drużyny.

 Tuż przy mecie zauważamy jakiegoś niskiego staruszka, który z żywym zainteresowaniem przygląda się nadchodzącym drużynom. Jak się dowiadujemy, jest to miejscowy obywatel, szewc, Karol Pierzchalski, który okazując już od dawna czynną pomoc ruchowi niepodległościowemu, w 1914 r. organizował w Słomnikach przyjęcie Pierwszej Kadrowej. Opowiadał o tym fakcie z prawdziwym ożywieniem, przytaczając szereg szczegółów i zaznaczając, jak bardzo wówczas gościnnie przyjmowały Słomniki pierwszych strzelców.

W Słomnikach poraź pierwszy zjawili się „klienci“ na punkcie opatrunkowym dla doraźnego likwidowania bąbli i pęcherzy na stopach. Tutaj również skontrolowano, czy obciążenie zawodników odpowiada ściśle przepisom Regulaminu.

Droga ze Słomnik do Miechowa była już dla zawodników nieco bardziej męcząca, gdyż odbywała się w pełnym południowym słońcu, co zwłaszcza odbiło się wyraźnie na przepoconych solidnie bluzach marszowców. Mimo to humory dopisują wyraźnie i szereg drużyn uprzyjemnia sobie drogę śpiewaniem, harmonijką, pokrzykiwaniem itp.

Na pierwszym etapie trudno właściwie określić formę poszczególnych drużyn, gdyż określić formę poszczególnych drużyn, gdyż dzień ten jest właściwie okresem zżywania się zawodników z samym marszem i jego trasą. Dopiero dzień następny może pozwolić na snucie pewnych przypuszczeń co do najpewniejszych faworytów Marszu; można już jednak przewidywać, że w obu kategoriach drużyn strzeleckich walka o pierwsze miejsce będzie zacięta i wytrwała, prawdopodobnie — jak zwykle — poważnie o klasyfikacji drużyn zadecyduje strzelanie.

Miechów witał zawodników serdeczniej niż zwykle, a miejscowy Komitet Obywatelski dołożył wielu starań, aby wszystko było w należytym porządku. Drużyny pomieszczone zostały w nowym gmachu szkoły powszechnej, której sale zostały grubo wyścielone świeżą słomą. Wyżywienie marszowców doskonałe, tak, że nawet najbardziej wybredni na nic nie narzekali, .a raczej bardzo sobie wikt miechowski chwalili.

Trzeba stwierdzić, że marszowcy nasi nabrali już dużo rozsądnej rutyny i praktycznego doświadczenia, to też mało bardzo było widać na mieście spacerujących poszczególnych strzelców, wszyscy oni bowiem po kąpieli w pobliskiej łaźni odpoczywali na kwaterach.

DRUGI DZIEŃ MARSZU

Start drużyn nastąpił o godz. 5-ej rano. Drużyny są wyspane, widać po nich skutki racjonalnego wypoczynku i mimo porannej, nieco chłodnej mgły, zasnuwającej niżej położone części miasta, ruszają na trasę ochoczo i z werwą. W zwyczaj tradycyjny wszedł już okrzyk drużyny poznańskiej, która zaraz po starcie na komendę „odtrąbiono” chórem wykrzykuje „rypcium – pypcium, hu – ha”. Z tego „bojowego” okrzyku znani są już poznaniacy od kilku ostatnich marszy i potrafią nim zdobywać szczery uśmiech i sympatię publiczności.

Ze śpiewem również ruszają ze startu strzelcy z Włodzimierza Wołyńskiego, odbywający Szlak Kadrówki poraź pierwszy, lecz prezentujący się jako zespół solidny i zgrany, ożywiony szczerą wolą zwycięstwa.

Po pierwszym odpoczynku w Zapustce Strzeżowskiej, zatrzymują się następnie drużyny w Książu Wielkim, gdzie otrzymują suchary i herbatę do picia. Za Książem zaczyna się jeden z bardziej męczących odcinków Szlaku, nadzwyczaj górzysty, wymagający częstego i nużącego wspinania się pod wysokie wzgórza, które, z daleka widoczną białą wstęgą, przecina szosa warszawska. Tutaj już można przyjrzeć się lepiej stylowi i formie poszczególnych drużyn, i na tej podstawie stawiać na „giełdzie prasowej” pewne wnioski, dotyczące najbardziej prawdopodobnych konkurentów do pierwszych miejsc. W kategorii „A“ (drużyny wojskowe) rzuca się w oczy drużyna 53 pp ze Stryja, złożona z chłopów tęgich na schwał, dobrze zbudowanych, bez śladu zmęczenia znoszących marsz; prowadzi ich młody i pełen zapału kapral. Druga drużyna wojskowa (3 psp) złożona jest z zawodników na ogół drobnych wzrostem, choć silnie zbudowanych; Wydaje się jednak, że jeżeli nie będzie miała lepszych wyników w strzelaniu, to samym marszem 53 pp nie pobije.

W kategorii „D” maszeruje dobrze prezentujący się zespół Związku Rezerwistów z Janowej Doliny, idący pewnie i spokojnie. Zdaje się, że Janowa Dolina ma już specjalną dobrą tradycję marszową. Druga z drużyn tej kategorii, to Kolejowe Przysposobienie Wojskowe z Płaszowa, na którem jednak znać brak lepszego zgrania i dłuższej zaprawy marszowej, — zdaje się, że nie będą oni zbyt groźnym konkurentem dla Rezerwistów.

W kategorii ,,B“ (strzelcy starsi) będzie toczyła się najzaciętsza walka o pierwsze miejsce, a rozegra się ona prawdopodobnie między Janową Doliną, Gdynią, Poznaniem (miasto), i Krynicą, która posiada opinię doskonale strzelającej drużyny, jednak nie wiadomo czy forma marszowa dopisze ich formie strzeleckiej.

Doskonałą formą fizyczną odznacza się zespół z Janowej Doliny, złożony ze strzelców wysokich, dobrze wytrenowanych i spokojnie maszerujących. Prowadzi ich znany już na Szlaku Kadrówki marszowiec ob. Kowalik Władysław. Groźnym dla nich konkurentem będzie drużyna z Gdyni, przybrana w mundury marynarskie, wzbudzająca dużą sympatię na wszystkich metach (choć złośliwi twierdzą, że mają oni więcej do czynienia z lądem niż z morzem) maszerująca zupełnie pewnie, zgrana i zdolna do dużego wysiłku fizycznego. Z innych drużyn tej kategorii wymienić jeszcze należy karnie maszerującą w zespole drużynę Okręgu Północnego, nowicjusza marszowego — strzelców z Włodzimierza Wołyńskiego oraz dobrze się zapowiadającą drużynę z Zagnańska, która niewątpliwie, w swych rodzinnych stronach będzie się starała zająć przodujące miejsce.

W kategorii ,,C“ najwięcej szans mają: drużyna im. Lisa Kuli z Warszawy, dobrze maszerujący zespół ze Skarżyska, dobrze dobrana i wyekwipowana drużyna strzelecka z Dubna i twardo maszerujący Jarocin.

Ostatni odpoczynek miały drużyny w Wodzisławiu. Nie sposób, nawet na tym miejscu, pominąć milczeniem skandalicznego wprost stanu sanitarnego tej mieściny. Robi ona wraże nie, jak gdyby nikt z jej mieszkańców nie miał pojęcia o elementarnej higienie i porządku. Zwały śmieci i wszelkich nieczystości niesprzątane miesiącami z ulic i cuchnące ścieki robią tej osadzie fatalną opinię i niewątpliwie każą żałować, że nie przejeżdżał jeszcze przez Wodzisław Pan Premier Sławoj – Składkowski. Można sobie wyobrazić jak bardzo po takiej wizycie zmieniłby się jej wygląd — pewnie w roku przyszłym nikt by jej z marszowców nie mógł poznać.

Przy bramie triumfalnej w Jędrzejowie oczekiwał na zawodników Komendant Główny ZS ob. ppłk. Frydrych w towarzystwie naszych gości estońskich i łotewskich, oraz tłumy mieszkańców, a zwłaszcza mieszkanek, które wprost obsypywały wkraczających strzelców kwiatami.

Drużyny wkraczały na metę w dobrej formie, a skoczne dźwięki orkiestry kolejarzy wiele z nich pobudzały do marszu prężnym, defiladowym krokiem; ten fason trzymały zawsze drużyny z okręgu poznańskiego, na każdej mecie, bez względu na zmęczenie, ściągając karabiny i wybijając krok.

Zawodnicy kwaterowali, jak co roku, w salach gimnazjum, gdzie również mieściły się kuchnie połowę. Kuchniom tym należy się dobre słowo, gdyż wszyscy zawodnicy chwalili zgodnie wyżywienie (nie brakowało i repeciarzy), które było wyjątkowo smaczne i pożywne. Na kwaterach zawodnicy wypoczywali solidnie przed jutrzejszym decydującym wysiłkiem; opatrunek i moczenie nóg, spanie, nie wychodzenie na miasto — oto dobry rezultat sumiennej pracy drużynowych, którzy na tym Marszu zdali egzamin z właściwego wypełniania swych funkcji.

Pisząc o Jędrzejowie i Miechowie pragnie my stwierdzić z przyjemnością, że miasteczka te były uroczyście udekorowane na przyjęcie strzelców, a na mecie zebrały się w nich, większe niż w roku poprzednim, tłumy. Wskazuje to na wzrastającą popularność Kadrówki co znajduje również potwierdzenie w powszechnie obserwowanym na szlaku zjawisku, że w każdej- wsi grupy mieszkańców (a zwłaszcza dzieci) oczekiwały godzinami przy szosie na ukazanie się zawodników.

OSTATNI ETAP

O 5-ej rano wystartowała pierwsza drużyna z rynku Jędrzejowa do decydującego etapu Marszu. Zmieniony w bieżącym roku regulamin, przewiduje, że do strzelnicy w Tokarni wszystkie drużyny maszerują w określonym czasie (Il-gi etap właściwie obejmuje odcinek Miechów — Tokarnia i przewiduje tylko nocleg w Jędrzejowie), skąd dopiero zaczyna się właściwy, ostatni etap — marsz na czas. Początkowo więc drużyny regulując tylko ogólny swój czas na II-im etapie, idą zwykłym, spokojnym krokiem. Sprzyjająca poprzednich dni pogoda słoneczna z miłym wiaterkiem, zepsuła się nieco, a dzień był parny i bezwietrzny, skutki tego szybko dały się zauważyć na przepoconych bluzach zawodników.

Odpoczynek w Mnichowie upłynął pod znakiem pewnego podniecenia bliską już strzelnicą; ,,załoga” auta prasowego chwali sobie ten punkt odpoczynkowy smaczną kawą u miejscowego i gościnnego proboszcza.

Za Mnichowem czeka zawodników duży wysiłek: długa, 3-kilometrowa dość stroma serpentyna szosy, a druga, podobna spotka ich jeszcze przed samemi Chęcinami już w momencie marszu na czas.

Z daleka widać już ruiny zamku chęcińskiego, po chwili dudni pod strzeleckiemi stopami most na Nidzie— to już Tokarnia i strzelnica. Zaraz po przejściu mety zawodnicy idą na strzelnicę, która posiada stanowiska dla pięciu drużyn jednocześnie. Po chwili historyczny teren walk I-ej Brygady rozbrzmiewa kanonadą wystrzałów strzeleckich.

Z żywem zainteresowaniem śledzili wszyscy wynik strzelnicy -— od niego wiele bardzo będzie zależało, a utracone tutaj punkty nie zawsze nawet najsilniejsze nogi odrobić zdołają.

Ogólnie spodziewano się, że dużo do powiedzenia w strzelaniu będzie miała Janowa Dolina, Gdynia, Krynica, Dubno i Warszawa (oddział im. Lisa-Kuli). Na ogół przewidywania nie zawiodły.

Na pierwszy ogień  idzie wojsko. 3 pułk strzelców podhalańskich zdobywa 53 punkty, a 53 pp tylko 45 — jasnem się już staje, że pierwsze miejsce należeć będzie do Podhalan. W kategorji B, w pierwszej kolejce Poznań zdobywa 56 punktów, a Gdynia ,,śrubuje” wynik, aż do 85 punktów — wydaje się, że będzie to rekord Marszu, zwłaszcza, że Krynica bije 54 punkty. Czekamy z, niecierpliwością na Janową Dolinę. Gęsty trzask karabinów, trąbka i za chwilę ob. mjr. Stawarz oblicza skrupulatnie wyniki. 87 punktów — piękny wynik — pierwsze miejsce w strzelaniu, a mając formę marszową Janowej Doliny, spodziewamy się, że będzie to i pierwsze miejsce w punktacji ogólnej.

Wyniki strzelania wymagają małego omówienia. Stwierdzić możemy stałą ich poprawę, co świadczy o należytem przygotowaniu drużyn do marszu oraz o ogólnym podniesieniu się poziomu strzelectwa w Związku. Jeśli zwrócimy uwagę na tabelkę strzelania, to stwierdzimy, że pierwsza drużyna wojskowa zajęła dopiero 9-te miejsce, a od zwycięskiego naszego zespołu dzieli ją różnica 34 (!!) punktów. Mając na względzie możliwości treningów strzeleckich w wojsku i w Związku Strzeleckim, kwestję broni i amunicji, strzelnic itp. musimy być dumni z wyników naszych strzelców. Śmiało też można przypomnieć na tern miejscu stary nasz postulat — dajcie nam możność częstszego strzelania, a poprawi się wybitnie poziom strzelectwa w Polsce.

Na strzelnicy był obecny ob. Komendant Główny wraz z naszymi gośćmi łotewskimi i estońskimi. Przybył również na strzelnicę Dyrektor PUWF i PW p. generał Olszyna– Wilczyński, który z dużem zainteresowaniem śledził przebieg strzelania i jego wyniki.

Oceniając techniczną organizację strzelnicy, można zauważyć, że w przyszłości byłoby pożądanem zwiększenie ilościowe obsługi stanowisk. Obecnie jeden żołnierz na stanowisko nie wystarcza — potrzeba ich dwóch, aby strzelanie mogło odbywać się szybko i sprawnie; oczywiście lepiej, żeby obsługę tę powierzyć jak w latach poprzednich, strzelcom.

Po strzelaniu i troskliwie przygotowanym przez Komitet Obywatelski z Chęcin posiłku, drużyny ruszyły do najbardziej emocjonującego etapu marszu — wyścigu na czas. Ruszamy autem prasowem w czas jakiś po wystartowaniu ostatniej drużyny, lecz męcząca serpentyna, wspinająca się do samych granic Chęcin ułatwia nam szybsze dopędzenie drużyn.

Już na pierwszych kilometrach widać, że marsz będzie zażarty. Mijamy drużynę strzelecką z Wrześni, a choć jest ona już zdekompletowana, ciągnie wytrwale i zapamiętale — widać, że chłopcy mają silną ambicję, a drużynowy zapobiegliwie troszczy się o formę i tempo zespołu. W uliczkach Chęcin widzimy ,,Skarżysko”, które wyciągnęło się dwójkami i „wyrywa” doskonale -długim krokiem., pomagając sobie energicznemi wymachami rąk. Drużyna, oddziału Warszawa – Śródmieście prezentuje się korzystnie, strzelcy, dobrani wzrostem, ciągną równym krokiem silnie pracując rękami.

Janowa Dolina idzie krótkim, drobnym lecz szybkim krokiem, co nieco nas dziwi, ze względu na wysoki wzrost zawodników jest to, widać ich własny sposób i dobrze na nim wychodzą. Zwraca uwagę drużyna z Jaworzna – Borów na Śląsku — jest złożona z najmłodszych chyba na Marszu zawodników, znajduje się po raz pierwszy na szlaku, ale idzie bardzo ambitnie i ofiarnie — niewątpliwie, w następnym marszu odegra już poważną rolę (trzeba tylko poprawić strzelanie) i do tego zachęcamy ją gorąco. Reprezentacja oddziału im. Lisa-Kuli w Warszawie idzie doskonale; ich forma wyraźnie akcentuje, że łatwo nie pozwolą sobie odebrać zdobytego w zeszłym roku pierwszego miejsca w kategorji C. Strzelcy – marynarze z Gdyni rozkręcili się doskonale, nie znać po nich zmęczenia, mimo ostrego tempa, a drużynowy dobrze daje sobie radę z utrzymaniem porządku i dyscypliny marszowej.

Wpadamy na metę ostatniego punktu odpoczynkowego w Słowiku, popularnej miejscowości letniskowej, gdzie też tłumy letników, a — ale zwłaszcza letniczek, nie tylko obiegają metę, lecz także biorą czynny udział w obsłudze punktu żywnościowego, rozdając herbatę, kawałki cytryn, dostarczając wody itp. Szkoda tylko, że na punkt odpoczynkowy wybrano nienajlepszy punkt, bo rów przydrożny, obok szosy — było tam za ciasno i za trudno utrzymać porządek; w roku ubiegłym było więcej miejsca, a punkt odpoczynkowy był nieco dalej położony od jezdni szosy.

W Słowiku widać już zmęczenie forsownem tempem marszu, lecz jednocześnie stwierdzić trzeba, że duch panuje doskonały i nawet najbardziej osłabły zawodnik „pali się” do dalszego marszu i ma silną wolę zwyciężenia. Ponownie podkreślić należy doskonałą pracę drużynowych, którzy w Słowiku zdali dobrze egzamin, pilnując swych zawodników, aby na leżycie odpoczywali, nie pozwalając im pić zbyt wiele herbaty, jeść cytryn itp. Wielu strzelców, dla ochłody, korzystało z pomocy usłużnych letników i lało sobie wodę na kark lub chlustało kubkami wody na uznojoną twarz.

Strzelec, nawet zmęczony, nawet na chwilę przed męczącym marszem ma zawsze swój fason. To też widzieliśmy wiele czułych spojrzeń i miłych rozmówek naszych chłopców z co młodszemi i wdzięczniejszemi letniczkami, a na humor niektórych zawodników ten postój wpłynął wybitnie dodatnio.

Żegnamy wreszcie gościnny i ładny Słowik, by śledzić drużyny na ostatnim, decydującym odcinku. Obserwujemy zwłaszcza Gdynię i Janową Dolinę. Pierwsza chce marszem nadrobić punkty różniące ją od Janowej Doliny; ta znów nie chce pozwolić na utratę zdobytej już na strzelnicy przewagi.

Tempo marszu staje się ostre; powoli drużyny „wykruszają się”, jednak jest to dozwolone, dopóki ilość zawodników nie spadnie poniżej10-ciu. Obydwa zespoły wojskowe idą teraz razem, Podhalanie depczą „Stryjowi” po piętach i wzajemnie się dopingują. Niespodziankę robi drużyna Zw. Rezerwistów z Janowej Doliny, która wysforowała się prawie o kilometr przed obydwie drużyny wojskowe i w dobrej formie wkracza na metę w Kielcach o godzinie 11.35.

Cała ulica przed metą i bezpośrednio za nią dosłownie nabita publicznością. Obok trybuny honorowej— kompanja strzelecka z 4-ma sztandarami i doskonale grającą orkiestrą. Na trybunie widzimy wicewojewodę Bierniewskiego, Prezesa Sądu Okręgowego Lachowickiego-Czechowicza, gen. Olszynę-Wilczyńskiego, ob. Prezesa Paschalskiego, ob. Komendanta Głównego, naszych gości zagranicznych i szereg przedstawicieli wojska i miejscowych organizacyj.

Po pierwszej drużynie Związku Rezerwistów z Janowej Doliny na metę wkraczają obie drużyny wojskowe, Podhalanie niemal dosłownie na piętach zespołu 53 pp. Następnie przybywa Zagnańsk (podokręg Kielce), który rwał ostrem tempem do rodzinnej mety, za co został powitany burzliwą owacją. Po nim przychodzi Kraków, gorąco oklaskiwani strzelcy – marynarze, dobrze trzymający się Włodzimierz Wołyński, Poznań-miasto, Kolejarze PW, Borek Fałęcki, a po nim pierwsza drużyna, przybywająca w komplecie, bez „zgubienia” zawodników— Janowa Dolina. Zaraz po niej oddział im. Lisa-Kuli (też w komplecie), następnie energicznym krokiem ciągnące Skarżysko, wytrwały Jarocin, Warszawa – Śródmieście (również w13-tkę), Krynica, Jaworzno – Bory, Dubno (w komplecie), ofiarnie i dobrze maszerujący Okręg Północny i Września.

Drużyny przybywające na mecie w pełnym komplecie wystawiły sobie cenne świadectwo należytego przygotowania fizycznego i precyzyjnego zgrania całego zespołu. Przechodząc do oceny szybkości marszu na III-im etapie może my znów stwierdzić sukces strzelców, którzy najszybszą drużynę wojskową (3 psp — czas 2 g. 14 min. 51 sek.) zepchnęli na ósme miejsce. Najlepszy czas miała drużyna im. płk. Lisa – Kuli — 2 g. 2 min. 4 sek., Skarżysko — 2 g. 6 min. 42 sek., Rezerwiści z Janowej Doliny —2 g. 10 min. 21 sek. i Zagnańsk — 2 g. 10 min. 39 sek. Lepsze wyniki strzelców i w marszu i w strzelaniu są dla nas chlubnym dowodem sprawności wojskowej i sportowej Związku i wyraźnie akcentują jego znaczenie w służbie obrony narodowej.

Po przybyciu do Kielc drużyny zostały skierowane do koszar żandarmerji, gdzie czekał je zasłużony wypoczynek i smakowity obiad, do którego zasiedli również p. Generał Olszyna – Wilczyński, ob. prezes Paschalski, ob. Komendant Główny, oficerowie strzeleccy i funkcyjni Marszu. W międzyczasie obradowała Komisja Sędziowska pod przewodnictwem zasłużonego kierownika kilku ostatnich Marszów Szlakiem Kadrówki — p. płk. Wójcickiego. Komisja ta rozpatrzyła wykryte przekroczenia regulaminu przez dwie drużyny. Między innemi Rezerwiści z Janowej Doliny zamienili jednego zawodnika, a w drużynie im. płk. Lisa-Kuli znajdowało się kilku strzelców w wieku powyżej lat 21, mimo że drużyna ta była zgłoszona w kategorji C(młodszych). Obydwie te drużyny zostały zdyskwalifikowane.

Decyzję Komisji uznać należy za wysoce słuszną i zdrową. Musimy walczyć o zwycięstwo po rycersku, w atmosferze szczerego ducha sportowego i wszelkie próby jego zakłócenia rozmaitymi ,,kawałami” (mówiąc łagodnie) należy bezwzględnie i radykalnie tępić. Decyzja Komisji dała XII Marszowi wysoką próbę atmosfery czystego sportu, choć żałować należy bardzo, że wśród zdyskwalifikowanych jest i drużyna strzelecka. Od strzelców na takim historycznym marszu powinniśmy się spodziewać szczególnej solidności sportowej.

O godz. 19-ej przed pałacem wojewódzkim, w którym w 1914 roku mieściła się Kwatera Komendanta, Piłsudskiego, odbyło się oficjalne ogłoszenie wyników (patrz tabelka na stronie 12) i uroczyste rozdanie szeregu cennych nagród zespołowych i indywidualnych (dla drużynowych), którego dokonali p. wicewojewoda Bieniawski, gen. Olszyna-Wilczyński, ob. prezes Paschalski i ob. Komendant Główny.

Defilada zawodników zakończyła oficjalnie XII Marsz Szlakiem Kadrówki.

NAGRODY PRZECHODNIE OTRZYMAŁY NASTĘPUJĄCE DRUŻYNY:

1) Grupa I — za najlepszy wynik ogólny: W kategorji „A” — Puchar bronzowy Pana Prezydenta RP — 3 psp. W kategorji ,B” i ,,C“ — Nagroda Wieczyście Przechodnia Marszałka Józefa Piłsudskiego — ZS Gdynia.

2) W kategorji „B” — Nagroda Dyrektora PUWF. i PW, płk. Kilińskiego, rzeźba „strzelający żołnierze” — ZS Janowa Dolina. W kategorji ,,C“ — Nagroda Zjednoczenia Komitetów Polskich w Ameryce im. Marszałka Piłsudskiego — rzeźba „maszerujący żołnierze” — Z. S. Dubno. W kategorji „D“ — Nagroda Zarządu Głównego KPW — rzeźba „biegnący żołnierz”— KPW Płaszów.

3) Grupa III, — za najlepszy czas marszu III-go etapu: W kategorji „A” — Nagroda Ministra Komunikacji — rzeźba „Orzeł” — 3 psp. W kategorji „B“ — Nagroda Ministra Reform Rolnych — „Biust Marszałka Józefa Piłsudskiego” — ZS Zagnańsk. W kategorji „’C“—- Nagroda Zarządu i Komendanta Głównego ZS „Ryngraf z Orłem strzeleckim” — Z. S. Skarżysko. W kategorji „D” — Nagroda Zarządu Głównego PPW. — „Puchar lotniczy” —KPW Płaszów.

4) Nagroda Aizsargu i Kaitseliitu „Puchar zło cony” dla drużyny kat. „C” za najlepszą formę i dyscyplinę w Marszu — ZS Września.

5) Wielki puchar marmurowy, nagroda Zarządu i Komendanta Głównego ZS dla Okręgu ZS., którego trzy drużyny zajmą w ocenie zespołowej I-sze miejsce. — Okręg Poznań ZS.

Na marginesie Marszu chcemy jeszcze rzucić kilka uwag. Od szeregu lat na rozmaitych marszach zjawia się starszy jegomość z długą siwą brodą, ubrany w mundur strzelecki nazwiskiem Dragan. Udaje on, że maszeruje cały odcinek trasy, a tymczasem korzysta z pomocy życzliwych na szlaku i większą jego część od bywa samochodem bacząc, aby na odpowiednim dystansie przed metą zejść i wędrować piechotą. Publiczność nieświadoma tych chytrych kombinacyj sprytnego staruszka, obsypuje go niezasłużonymi oklaskami i kwiatami. Wydaje mi się, że czas już rozstać się z tym rzeźkim staruszkiem, który nic pozytywnego do atmosfery sportowej marszów nie wnosi i należałoby nie dopuszczać go w przyszłości na marsze strzeleckie. Zakończyć trzeba na rzeczy najprzyjemniejszej, na stwierdzeniu, że organizacja Marszu była pod każdym względem doskonała i bez zarzutu. Jesteśmy już przyzwyczajeni, że Okręg krakowski ze swym komendantem ob. kpt. Stasiakiem wszystkie imprezy organizuje b. dobrze, ale tegoroczna organizacja Marszu była nadzwyczaj sprawna, energiczna i dokładna — niczego nie brakowało, wszystko było z góry przewidziane i przygotowane. Możemy być szczerze zadowoleni, że sami potrafimy tak dobrze takie poważne imprezy sportowe organizować. Podkreślić należy z uznaniem sumienną i gorliwą pracę kadry oficerskiej ZS, będącej funkcyjnymi Marszu — wydaje mi się, że za ich skromną a męczącą i wydatną pracę należą im się słowa szczerej podzięki ze strony zawodników.

Czekamy teraz na XIII Marsz Szlakiem Kadrówki, którego wyniki i liczebność, oby zakasowały tegoroczny i tak bardzo udatny Marsz. Spodziewamy się, że każdy Okręg i Podokręg ZS wyśle co to najmniej jedną drużynę (na co przecież chyba nas stać i co powinno być obowiązkiem organizacyjnym), a czego jednak na tegorocznym Marszu nie można było stwierdzić.

T. Żenczykowski.